Audyt zewnętrzny – jak przygotować firmę produkcyjną do kontroli

Audyt zewnętrzny w firmach produkcyjnych to moment prawdy. Z jednej strony sprawdzenie, czy procesy działają tak, jak powinny. Z drugiej – stres, który wielu pracownikom spędza sen z powiek. Dokumenty, terminy, oczekiwania, a w tle wciąż biegnąca produkcja. Nic dziwnego, że atmosfera bywa napięta.

Statystyki mówią jasno: aż 65% audytów w produkcji wykazuje jakieś niezgodności. Najczęściej banalne – brak podpisu, nieaktualna instrukcja, pracownik, który nie pamięta szczegółu procedury. A jednak to właśnie te drobiazgi mogą zepsuć wynik.

Dobra wiadomość? Na większość problemów można się przygotować. I to w taki sposób, żeby nie tylko przejść audyt zewnętrzny bezboleśnie, ale też faktycznie poprawić pracę całego zakładu.

Spis treści:

  1. Audyt zewnętrzny – czym różni się od wewnętrznego?
  2. Najczęstsze wpadki podczas audytów.
  3. Jak wygląda audyt zewnętrzny od środka?
  4. Najczęstsze pułapki.
  5. Po audycie – co dalej?

Audyt zewnętrzny

Audyt zewnętrzny – czym różni się od wewnętrznego?

Audyt wewnętrzny to taki „trening”. Robisz go sam, swoim zespołem, żeby sprawdzić, czy wszystko gra. Sprawdzasz dokumentację, procesy, przepływ materiałów. Możesz pozwolić sobie na odrobinę luzu, bo przecież to Twoi ludzie.

Audyt zewnętrzny to już zupełnie inna historia. Przychodzi ktoś z zewnątrz – audytor z jednostki certyfikującej albo z firmy partnerskiej – i patrzy bez taryfy ulgowej. Jego zadanie? Zmierzyć Twój system produkcji z normami, np. ISO 9001, ISO 14001 albo wymaganiami branżowymi.

Tu nie ma miejsca na „jakoś to będzie”. Audytor ocenia obiektywnie, a jego wnioski trafiają do raportu, który potem decyduje o certyfikacie albo o tym, jakie poprawki musisz wprowadzić.

Po co w ogóle ten audyt?

To pytanie pojawia się częściej, niż myślisz. W końcu – czy naprawdę trzeba zapraszać kogoś z zewnątrz, żeby sprawdził to, co sami robimy codziennie?

Odpowiedź jest prosta: audyt zewnętrzny to nie tylko papierek na ścianie. Owszem, dzięki niemu możesz uzyskać certyfikat ISO albo spełnić wymagania klienta, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Sedno leży gdzie indziej – audyt to narzędzie, które pomaga sprawdzić, czy Twoja produkcja faktycznie działa tak, jak powinna. Nie tylko zgodnie z normami, ale też sprawnie, bez niepotrzebnych strat i ryzyk.

Można powiedzieć, że audyt zewnętrzny  jest jak lustro postawione w hali produkcyjnej. Pokazuje to, czego na co dzień nie zauważasz, bo w biegu trudno dostrzec szczegóły. Widzisz w nim drobne zaniedbania, które z czasem urosły do rangi problemów: maszyny ustawione w sposób, który wydłuża czas transportu, procedury zapisane „na później”, bo nikt nie miał czasu ich zaktualizować, czy szkolenia pracowników, które miały się odbyć, ale zawsze coś było pilniejsze.

I tutaj pojawia się największa wartość audytu: lepiej dowiedzieć się o błędach od audytora niż od klienta. Audytor wskaże luki, da Ci czas na poprawę i podpowie, co działa nie tak. Klient zwykle reaguje ostrzej – reklamacją, zwrotem towaru albo zerwaniem kontraktu.

Dlatego patrz na audyt zewnętrzny nie jak na kontrolę, tylko jak na szansę na rozwój. To moment, kiedy ktoś z zewnątrz – bez uprzedzeń i rutyny – patrzy na Twój proces świeżym okiem. A świeże spojrzenie często jest bezcenne.

Najczęstsze wpadki podczas audytów

Nie ma zakładu, w którym wszystko działa jak w zegarku. Każda firma ma swoje słabe punkty, ale są takie błędy, które powtarzają się jak refren i potrafią podciąć skrzydła nawet dobrze przygotowanemu zespołowi.

  • Nieaktualne procedury jakości – dokument niby jest, ale sprzed pięciu lat. Na papierze wszystko wygląda dobrze, tylko że w praktyce proces od dawna przebiega inaczej. Audytor wyłapie to w kilka minut.
  • Braki w dokumentacji – brak podpisów, nieaktualne daty, albo plików, które krążą w trzech różnych wersjach. Niby drobiazg, a potrafi wywołać nerwowe przeszukiwanie segregatorów.
  • Pracownicy nieprzygotowani na pytania – audytor pyta: „Jak wygląda procedura kontroli jakości na waszej zmianie?”, a operator spuszcza wzrok i odpowiada: „To szef wie”. I w tym momencie poziom stresu w całej sali rośnie o kilka punktów.
  • Problemy z BHP – brak oznakowania dróg transportowych, gaśnice zasłonięte paletami, czy pracownik przy maszynie bez odzieży ochronnej. To nie tylko ryzyko w raporcie, ale realne zagrożenie bezpieczeństwa.
  • Stanowiska pracy dalekie od 5S – porozrzucane narzędzia, brak etykiet, magazyn przypominający bardziej składowisko niż zorganizowaną przestrzeń.

Znajome? Właśnie te punkty decydują, czy audyt zewnętrzny przebiega spokojnie i bez emocji, czy zamienia się w nerwowe szukanie papierów, telefon do kierownika i gorączkowe sprzątanie na oczach audytora.

Dokumentacja – fundament przygotowań

Dokumentacja to podstawa. Audytor zawsze zaczyna właśnie od niej – bo jeśli papiery się nie zgadzają, to trudno wierzyć, że proces na hali działa idealnie. To trochę jak z kontrolą drogową – zanim policjant zajrzy pod maskę, sprawdza dokumenty.

Co musi być pod ręką?

  • Procedury jakości – najlepiej aktualne i zgodne z tym, jak faktycznie wygląda proces na hali.
  • Instrukcje obsługi maszyn – żeby każdy operator miał jasne wytyczne, a audytor widział, że firma dba o bezpieczeństwo i standard pracy.
  • Specyfikacje produktów – szczególnie istotne w firmach, gdzie wymagania klienta są wyśrubowane.
  • Zapisy kontroli jakości – bo bez dowodów nie ma jakości.
  • Raporty z poprzednich audytów – pokazują, że firma uczy się na błędach i wdraża zmiany.
  • Dokumenty serwisowe maszyn – przeglądy, konserwacje, naprawy – to sygnał, że sprzęt nie jest zostawiony sam sobie
Audyt zewnętrzny pod lupą

A jeśli w grę wchodzą certyfikaty ISO, dochodzi jeszcze pełna dokumentacja systemu zarządzania jakością – od polityki jakości po szczegółowe zapisy działań korygujących.

Kluczowe, żeby dokumenty były kompletne, aktualne i dobrze uporządkowane. Idealnie, gdy firma ma jedno repozytorium – np. w systemie ERP – gdzie wszystko jest wersjonowane, opisane i łatwe do wyszukania. Segregatory papierowe? Wciąż mają sens. Ale tylko wtedy, gdy naprawdę da się z nich coś szybko znaleźć, a nie po godzinie przekładania kartek.

Dobra praktyka? „Próbny audyt” dokumentów. Usiąść z zespołem, przejrzeć procedury, sprawdzić daty, podpisy i spójność wersji. To niby formalność, ale potrafi uratować wynik audytu i, co ważniejsze, nerwy całego zespołu.

Zespół – ludzie na pierwszej linii

Najlepsza dokumentacja nic nie da, jeśli zespół nie wie, co powiedzieć. Audytor rozmawia z ludźmi na hali, z kierownikami, czasem nawet z nowymi pracownikami. Dlatego tak ważne są szkolenia przypominające.

Nie chodzi o uczenie się regułki na pamięć. Chodzi o to, by każdy wiedział, dlaczego coś robi i jakie to ma znaczenie. Audytor od razu wyczuje, czy pracownik powtarza formułkę, czy faktycznie rozumie procedurę.

Warto wyznaczyć koordynatora audytu – osobę, która kontaktuje się z audytorem, organizuje dokumenty i spotkania. Dzięki temu nie ma chaosu i każdy wie, do kogo się zwrócić.

Dobrym pomysłem jest też symulacja audytu. Można przygotować przykładowe pytania, przejść z zespołem przez proces i sprawdzić, kto potrzebuje dodatkowego wsparcia.

Hala produkcyjna pod lupą

Kolejny krok – przygotowanie samej produkcji. Audytorzy naprawdę zwracają uwagę na porządek. Brak oznaczeń, rozrzucone narzędzia, nieopisane pojemniki – to sygnał, że procedury nie działają.

Dlatego warto wdrożyć standardy 5S. Oznakowane stanowiska, narzędzia na swoim miejscu, materiały opisane i poukładane. To nie tylko punkt dla audytora – to realne ułatwienie dla pracowników.

Nie zapomnij o maszynach. Sprawdź ich stan techniczny, dokumentację serwisową, oznakowanie. Brak przeglądu albo luźna osłona może wydawać się drobiazgiem, ale dla audytora to niezgodność.

Jak wygląda audyt zewnętrzny od środka?

Audyt zewnętrzny nie jest jednorazowym „wejściem i wyjściem”. To proces, który zwykle dzieli się na cztery wyraźne etapy – i każdy z nich ma swoją specyfikę.

  • Spotkanie otwierające – na początku audytor przedstawia siebie, cel audytu i zakres kontroli. To moment, w którym można rozwiać wątpliwości, dopytać o plan działania i ustalić harmonogram. Warto być uważnym, bo to trochę jak briefing przed ważnym zadaniem – wiadomo, na co audytor będzie patrzył szczególnie.
  • Przegląd dokumentacji – najczęściej pierwszy punkt kontrolny. Tutaj wychodzi, czy firma ma porządek w procedurach i zapisach, czy raczej panuje chaos w stylu „to mam na mailu, a to chyba w segregatorze w biurze”. Audytor sprawdza, czy dokumenty są kompletne, aktualne i spójne z praktyką na hali.
  • Weryfikacja na miejscu – czyli najbardziej wymagająca część. Audytor przechodzi się po hali, zagląda do magazynu, rozmawia z pracownikami i obserwuje procesy. To chwila prawdy – bo jeśli dokumentacja mówi jedno, a rzeczywistość drugie, to właśnie tutaj wyjdą niezgodności.
  • Spotkanie zamykające – na koniec audytor podsumowuje wyniki. To nie tylko lista błędów, ale też wskazówki, co można zrobić lepiej. Warto notować i pytać – bo niejasne rekomendacje szybko lądują w szufladzie zamiast przełożyć się na konkretne działania.

Na każdym etapie kluczowa jest komunikacja. Lepiej spokojnie powiedzieć: „Nie wiem, sprawdzę”, niż strzelać odpowiedzi na chybił-trafił. Chaotyczne przekazywanie dokumentów czy unikanie odpowiedzi psują wizerunek bardziej niż drobna, łatwa do poprawienia niezgodność.

Najczęstsze pułapki

Z mojego doświadczenia – i pewnie potwierdzi to każdy, kto brał udział w audycie – największe problemy nie wynikają z braku kompetencji, tylko z niedopatrzeń i stresu.

  • Niepełne dokumenty – brakuje podpisu, daty albo właściwej wersji pliku. Audytor nie będzie zgadywał, która wersja jest prawidłowa.
  • Pracownicy sparaliżowani pytaniami – audytor podchodzi i pyta o procedurę, a operator zamiera jak na egzaminie. To normalne, ale właśnie dlatego tak ważne są krótkie szkolenia przygotowawcze.
  • Brak porządku na stanowiskach pracy – stolik zasypany papierami, narzędzia odłożone byle gdzie, brak oznakowań. W takich warunkach trudno przekonać audytora, że proces jest pod kontrolą.
  • Ukrywanie problemów – próby „zamiatania pod dywan” to najgorsza strategia. Audytorzy nie oczekują perfekcji – wiedzą, że każda firma ma swoje wyzwania. Oczekują systemu, który umie błędy identyfikować i na nie reagować.

Po audycie – co dalej?

Raport audytowy to nie wyrok, choć często jest tak odbierany. To raczej mapa drogowa – wskazuje, gdzie są dziury w systemie i jak można je załatać.

Najlepsza praktyka to podzielenie zaleceń na priorytety. Są rzeczy, które trzeba poprawić natychmiast – np. procedura bezpieczeństwa czy brak kluczowej dokumentacji – i takie, które można wdrożyć w dłuższej perspektywie, jak reorganizacja całego magazynu.

Potem czas na plan działań – z konkretnymi zadaniami, osobami odpowiedzialnymi i terminami. Bez tego zalecenia zostaną tylko na papierze.

Kluczowe jest monitorowanie efektów. Samo „odhaczenie” zmiany to za mało – trzeba sprawdzać, czy w praktyce działa lepiej. Pomagają w tym regularne przeglądy KPI i wskaźników jakości. Dzięki temu firma nie tylko zalicza kolejny audyt, ale faktycznie rozwija kulturę ciągłego doskonalenia.

ODBIERZ DARMOWĄ CHECKLISTĘ PREZESA FIRMY PRODUKCYJNEJ

  • Zyskasz kontrolę nad swoim czasem — oszczędzisz mnóstwo czasu i ustalisz priorytety!

  • Zidentyfikujesz obszary do usprawnienia – 99% prezesów korzystających z checklisty już je znalazło!

  • Skontrolujesz wydatki i przygotujesz się do kolejnych inwestycji.

Autor: Krzysztof Pawłowski

Partner zarządzający, konsultant